Rozdział 2
*Oczami Laury*
Usłyszałam
dźwięk budzika, a światło słoneczne oślepiło mnie na pięć sekund. Spojrzałam na
zegarek. Była 5.00, a za dwie godziny mamy samolot. Szybko wstałam i pobiegłam
do łazienki. Gdy z niej wyszłam to ubrałam się w ten zestaw ubrań.
Poszłam do
kuchni gdzie mama kończyła robić śniadanie. Kiedy je zjedliśmy od razu
pojechaliśmy na lotnisko. Tam czekali już na nas państwo Rodriguez. W samolocie
siedziałam między Van, a Raini.
*Oczami Raini*
Podczas podróży samolotem, zastanawiałyśmy się co
chciałybyśmy robić w przyszłości. Okazało się, że wszystkie pragniemy zostać
aktorkami. Pewnie nam się to nie uda, ale marzyć można. Podczas gdy van spała,
a Laura czytał książkę ja słuchałam mojego ulubionego zespołu. Tak przeminęła
nam podróż.
*Oczami Laury*
Gdy wylądowaliśmy na lotnisku to pojechaliśmy do domów.
Zajęło nam to tylko 10 minut. Okazało się, że Raini mieszka obok nas. Kiedy
weszłam do domu zatkało mnie. Znalazłam się w pięknym i dużym hallu. Gdy
spojrzałam w lewo zobaczyłam jeszcze większy salon. Kiedy popatrzyłam w prawo
zauważyłam kuchnię i jadalnię wielkości hallu. Naprzeciwko drzwi frontowych
były schody. Ale to nie były zwykłe schody. Były to schody z marmuru. Przykryte
czerwonym dywanem. Ale wracając do pomieszczeń. Salon jak już powiedziałam był
wielki. Stał tam 50 calowy telewizor, trzy sofy i stolik na kawę. To wszystko
zajmowało tylko połowę pomieszczenia. W drugiej części była mała scena. Na niej
był fortepian, gitary, keyboard i mikrofon. W kuchni i jadalni było równie
pięknie jak w salonie. Na parterze znajdowała się również sypialnia rodziców,
ich łazienka i łazienka dla gości. Na pierwszym piętrze były pokoje. Moja
sypialnia podobnie jak sypialnia Van miała dużą garderobę i podobnie jak u
rodziców łazienkę. Poza naszymi sypialniami były jeszcze trzy pokoje dwuosobowe
i dwa jednoosobowe. Były one równie piękne jak nasze sypialnie. Wracając do
mojego pokoju. Był duży. Dwa razy większy od tego w Miami. Chociaż tamten też
nie był mały. Tutaj było duże łóżko, biurko na, którym stał laptop, szafki na
różne rzeczy, telewizor 40 calowy, sofa dla dwóch osób, a także balkon. Razem z
Ness obejrzałam każde pomieszczenie, a później ogród. On też był ogromny. Było
tam dużo kwiatów, altanka, trampolina, huśtawka, basen, garaż na dwa samochody
oraz dość długi i szeroki wjazd. Jednym słowem ten dom to willa. Weszłam do
garderoby i zaczęłam się rozpakowywać.
W tym
samym czasie
*Oczami Rossa*
- Ross! Wstawaj!- mówiła Rydel, która stała wraz z Rikerem
nad moim łóżkiem.
- Jest już 10.00.-mówił Riker.
- Jak nie wstaniesz po dobroci to mamy inny sposób.-powiedziała
dziewczyna.
Ja dalej leżałem z zamkniętymi oczami.
- Dobra. Sam tego chciałeś.-powiedział mój brat i oblał mnie
zimną wodą.
Wstałem na równe nogi i popatrzyłem z mordem w oczach na
chłopaka z wazonem w jednej ręce i kwiatami w drugiej.
- No co? Ostrzegaliśmy.-powiedział- A tak przy okazji. Nalej
wody do wazonu i włóż do niego kwiaty. Są spragnione. Wcisnął mi wazon i kwiaty
do rąk i wyszedł wraz z moją siostrą. Wykonałem polecenie brata, umyłem się i
ubrałem. Po dziesięciu minutach gotowy zszedłem na śniadanie. Wszyscy siedzieli
już przy stole i zajadali naleśniki. Po chwili dołączyłem do nich.
- Mamo, o której mamy dziś samolot?-spytał mój młodszy brat
Ryland.
- O 16.00.-powiedziała mama.
- Co? To już dzisiaj?-krzyknął Rocky- Zapomniałem się spakować!
Mój brat pobiegł na górę, a wszyscy zaczęli się śmiać. Kiedy
Ellington, który nie jest moim bratem tylko przyjacielem, ale mieszka z nami
skończył posiłek mama poprosiła go, żeby pomógł Rockiemu. Ell zgodził się, ale
po pięciu minutach wrócił i powiedział, że potrzebują jeszcze jednej osoby do
pomocy. Rydel myła naczynia, Riker zamiatał podłogę, a ja myłem stół, więc
wypadło na to, że Ryland im pomoże. Gdy Ell i Ry zniknęli na górze zaczęliśmy
we trójkę skakać ze szczęścia, że nie wypadło na nas.
---------------------------------------------------------------------------
Hej. Sorki,że tak długo nie było rozdziału, ale nie miałam internetu.
Ewcia♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz