niedziela, 23 lutego 2014

Powiem wprost.


Powiem wprost













Jest mi bardzo przykro, ale niestety muszę zawiesić bloga. Tak dobrze zrozumieliście. Zawieszam go na zawsze i nie wrócę na tą stronkę. Jednym z powodów jest brak weny i czasu. Zrozumcie. Mam wiele obowiązków i coraz mniej czasu. Jednak nadal będę pisać różne opowiadania, które (na razie) nie będą umieszczane w internecie. Myślałam nad założeniem w przyszłości innego bloga. Na tym blogu umieszczałabym pisane przeze mnie opowiadania. Możliwe, że nawet dokończyłabym tą historię. Jednak nie wiem kiedy i czy w ogóle założę tego bloga. Może on się pojawić w wakacje, wcześniej lub później. No cóż. Na razie muszę zająć się innymi sprawami. To tyle ode mnie.

Być może do napisania
Efelin♥

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 23

Rozdział 23

*Oczami Vanessy*
          Wszystkim zebranym opadła szczena. 
- Boże!! Riker kto ci to zrobił??!- krzyknęła Rydel widząc podbite oko chłopaka. 
- Nie ważne.- powiedział obojętnie Riker.
Nagle coś sobie przypomniałam. 
- Koleś gadaj!!- naskoczył na niego Ratliff.
- Czy... to... Mitchel?- zapytałam cicho.
- Nie. Znaczy nie osobiście. Nasłał jakichś kolesi.- powiedział obojętnie.
- Ilu ich było!- krzyknęła Delly.
- Trzech.
- I masz tylko podbite oko?- zapytała.-I rozciętą wargę?- dodała patrząc na usta chłopaka. 
Ten tylko westchnął i ściągnął z siebie bluzę. (Pod bluzą nie miał podkoszulka.)
Wszyscy otworzyli szeroko oczy ze zdziwienia. Na brzuchu chłopaka był ogromny fioletowy siniak. Cały jego tors i plecy były w siniakach. 
- Jak ty tu doszedłeś?- zapytała oniemiała Laura.
- Jeden z nich pomógł mi dojść do domu.
- Co się tam dokładnie działo?- zapytał Rocky z Rossem i Rylandem w tym samym czasie.

*Oczami Rikera jakiś czas wcześniej*
 Właśnie wracałem do domu ze spaceru. Wszedłem w jakąś uliczkę, na której nie było żadnych ludzi. Nagle zza bloku wyszło trzech kolesi. Zanim zdążyłem zorientować o co chodzi oni rzucili się na mnie. Broniłem się choć wiedziałem, że nie mam szans. Leżałem na ziemi próbując wstać, gdy brunet wyciągnął z kieszeni nóż. Blondyn zauważył to.
- Harry. Mitchel kazał go pobić nie zabić. Mieliśmy go pobić przy użyciu pięści i nóg. Jasne?
- Nie spinaj się.- powiedział drwiąco mężczyzna nazwany Harrym.
Ja w tym czasie trzymając się za głowę przyglądałem się każdemu z osobna. Mój wzrok zatrzymał się na szatynie. On również spojrzał na mnie. Moje oczy rozszerzyły się i gdybym miał siłę wstałbym i przywalił mu.
- Cześć Riker. Znów się spotykamy.-powiedział.- Dobra Harry. Chodź.
Razem z brunetem odeszli. Został tylko blondyn (dokładniej ciemny blondyn).
- Gdzie mieszkasz?- zapytał smutno.
Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- Pomogę ci tam dojść.-wyjaśnił.
- Dwie przecznice dalej.
Pomógł mi wstać i zaprowadził do domu.
- Czemu mi pomogłeś?- zapytałem gdy siedzieliśmy u mnie w salonie.
- Nie pobiłem cię z własnej woli. Zapewne domyśliłeś się, że pracuje dla tego debila, który chce się na tobie zemścić.
Kiwnąłem głową na ,,tak''.
- Jak masz w ogóle na imię?
- Andrew.
- A ten brunet to kto? Nie znam go. 
- To Harry. Przyjaciel Mitchela.
- Czemu pracujesz dla niego?
- Długa historia. Kiedyś ci opowiem.
- Ok. Dobra idę się przebrać. Muszę być o 15.00 u moich przyjaciół.
Pożegnałem chłopaka i poszedłem sie przebrać. Później wyszedłem z domu. Po kilku minutach byłem pod domem Marano. Otworzył mi Ellington. Trochę dziwnie na mnie patrzył. Nie dziwie mu się. Miałem na sobie okulary przeciwsłoneczne, a nawet nie było słońca. W salonie też dziwnie na mnie spoglądali. W końcu kazali mi ściągnąć okulary. Musiałem to zrobić. Oczy wszystkich wyglądały jak pięciozłotówki. Tak jak myślałem zaczęły się pytania typu ,,Kto ci to zrobił?". Opowiedziałem im co się działo.
- Wracałem ze spaceru i jakieś dwie przecznice od naszego domu napadło mnie trzech kolesi. Jeden z nich nawet wyciągnął nóż, ale drugi powstrzymał go. Później dwójka z nich sobie poszła. Został tylko ten, który powstrzymał tego pierwszego. Pomógł mi dojść do domu. Okazało się, że musi pracować dla Mitchela. To tyle.
Oczywiście pominąłem to kto powiedział do mnie ,,Cześć Riker". Rydel nie musi wiedzieć, że wrócił.
- A co chciałaś nam powiedzieć?-zwróciłem się do Laury.
- To akurat nie jest ważne.- powiedziała dziewczyna i popatrzyła na Rydel.
- Idę się przejść.- powiedziała moja siostra.
- My z tobą.- powiedzieli równocześnie Vanessa i Ellington.
Wyszli wolno z domu. Ja powiedziałem reszcie, że idę do łazienki. Tak naprawdę poszedłem do kuchni skąd jest doskonały widok na ulicę. Doszli do zakrętu i się rozdzielili. Vanessa poszła w stronę parku, a reszta w przeciwnym kierunku. Trochę mnie to zdziwiło. Wróciłem do reszty i nie wracaliśmy do tego co się dziś zdarzyło.Zdziwiłem się jednak, że nie wrócili nawet po kilku godzinach. Nagle ktoś napisał do Laury.
- Ej. Rydel pisze, żebyśmy poszli do was.
- Ok to chodźmy.
Wszyscy udaliśmy się do naszego domu. Weszliśmy do środka, a tam zastaliśmy naszych przyjaciół.
- To miało wyglądać inaczej.- tu Van spuściła wzrok.
- Ale skoro wygląda tak to.- dodał Ellington.
- NIESPODZIANKA!!- krzyknęli wszyscy oprócz mnie i Rockiego.
----------------------------------------------------
No więc tak. Rozdział jest krótki. Od teraz wszystkie takie będą. Może w ten sposób będą częściej. 
Oto kilka powodów dla, których będą krótsze.
  1.  Za niedługo kończą się mi ferie.
  2. Muszę się uczyć.
  3. Mam dwa blogi.
  4. Pomagam pisać mojej kuzynce.
Tak, wiem. Niektórzy mają więcej pracy, ale cóż. Wena też ma znaczenie. Nie ważne. Co do nexta to nie wiem kiedy będzie. Nie zaczęłam go jeszcze pisać, ale mam kilka pomysłów.
Efelin♥

czwartek, 23 stycznia 2014

Moje urodziny

Siemka ludzie. Chciałam was tylko poinformować, że dziś są moje trzynaste urodzinki. Oł jee, oł jee. A wy kiedy obchodzicie urodziny?
Efelin♥

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 22 i info.

Rozdział 22

Czytać notkę pod rozdziałem.

*Oczami Vanessy*
           Następnego dnia obudziłam się o 9.00. Postanowiłam pojechać na zakupy. Laura poszła już do Raini. Zadzwoniłam do Delly i okazało się, że nie ma nic do roboty. Ubrałam się. Potem zjadłam śniadanie i podjechałam po Rydel. Ona była ubrana tak. Wsiadła do samochodu i pojechałyśmy do Centrum Handlowego. Głównym powodem, dla którego tu przyjechałyśmy były urodziny chłopaków. Mamy zamiar kupić im prezenty. Plan ich urodzin mieliśmy zaplanowany. Najpierw idziemy do studia nagraniowego zaśpiewać im ,,Sto lat", potem na plażę, na rolki, później na kręgle, a na końcu do Lynchów. Po kilku godzinach szukania prezentów miałyśmy wszystko. Kupiłam Rockiemu zegarek z logo R5. Kupując prezent dla Rikera musiałam iść do jubilera. Gdy byliśmy mali dał mi piękną bransoletkę i chciałam mu dać podobną. Rydel kupiła szatynowi najnowszą płytę jego ulubionego zespołu, (specjalnie ją zamówiła, bo nie ma jej jeszcze w sprzedaży) a Rikerowi ramkę cyfrową. Potem musiałyśmy sobie kupić kilka ciuchów, bo wydawało by się podejrzane, że byłyśmy w Centrum Handlowym i nic nie kupiłyśmy. Po skończonych zakupach pojechałyśmy do domu. Najpierw do mnie, (tam zostawiłyśmy prezenty) a potem do Rydel.
- Ellington co powiesz na to, żebyś dziś się do nas przeprowadził?-zapytałam.
- Ok.
- To spakuj się, a ja i Van wracamy do niej.-oznajmiła Delly i wyszłyśmy z domu.
Gdy byłyśmy na miejscu poszłyśmy do salonu.
- Mitchel nie był ciebie wart.- powiedziała nagle Rydel.
- Czemu rozstałaś się z Danielem?
- Nie pasowaliśmy do siebie. Nie mieliśmy wspólnych zainteresowań.
- Ja wiem kto ma takie same zainteresowania jak ty.
- Serio? Kto?- zapytała Ryd.
- Nie ważne.
- Ok. Sądzę, że powinnaś pogodzić się z Rikerem.
- Daj spokój Delly. Najpierw Laura, teraz ty. Powiem jasno i wyraźnie. Nie zamierzam się z nim godzić!!!- krzyknęłam.
W tym momencie do salonu weszło całe R5, Ryland i Laura.
- Z kim nie masz zamiaru się godzić?- zapytał Rocky.
- Nieważne.- powiedziałam.- Chodźcie pokażę wam pokój Ratliffa. Ruszyłam na piętro, a reszta za mną. Otworzyłam drzwi i wpuściłam ich do środka. Wszystkim oprócz mnie i Rikera opadła szczęka.
- Pierwszy obudził się Ratliff.
- Jest świetny!!! Sama go zaplanowałaś i zrobiłaś?
- Z pomocą Rikera. Nie bardzo wiedziałam co lubisz.- odpowiedziałam.
- Jest super!!! Dzięki, dzięki, dzięki!!!!!!!
Zaczął mnie przytulać, a potem wskoczył Rikerowi na ręce. Mina blondyna była bezcenna, za to my śmialiśmy się do rozpuku. Ryland wszystko kręcił. Dam głowę, że to jeszcze dziś pojawi się w internecie. Riker stał z Ellingtonem na rękach jeszcze kilka sekund, aż wreszcie puścił go na ziemię. Szatyn nie spodziewał się tego i teraz leżał na podłodze.
- To może rozpakujesz się?- zapytałam próbując zatrzymać śmiech.
Ellington naburmuszony wszedł do pokoju. Zamknęłam drzwi i wszyscy zeszliśmy do salonu. Gdy już byliśmy w pomieszczeniu zaczęliśmy ze śmiechu tarzać się po podłodze. Przeszło nam po jakichś dziesięciu minutach. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać film. Oczywiście ja usiadłam tak by mnie i Rikera dzieliła największa możliwa ilość osób. Wieczorem Lynchowie wrócili do swojego domu, a ja udałam się do kuchni. Zaczęłam robić kolację. Gdy była skończona zawołałam Ellingtona i Laurę. Zjedliśmy posiłek i udaliśmy się do swoich pokoi. 

*Oczami Rydel*
Rano obudziłam się wcześniej niż zazwyczaj. Poszłam do łazienki i ubrałam się tak. Zeszłam do kuchni i zrobiłam śniadanie. Po chwili do pomieszczenia weszli moi bracia.  
- Macie jakieś plany na dziś?- zapytałam Rikera i Rockiego.
- Ja idę na kilkugodzinny spacer.- oznajmił Riker.
- A ja nie mam planów.
- Zdążysz do 15.00? Laura chciała się z nami wszystkimi spotkać u nich. Podobno ma nam powiedzieć coś ważnego.- zapytałam.
- Tak. 
- Czyli spotkamy się u dziewczyn i Ella.
- Ok to ja na razie spadam. 
- Kto idzie do Marano?- zapytałam pozostałych gdy Riker już wyszedł.
- Ja. Krzyknęli wszyscy. Udaliśmy się do naszych przyjaciół. Otworzyła nam Laura z wielkim uśmiechem na ustach.
- Gdzie Riker?- zapytała.
- Poszedł na spacer. Przyjdzie o 15.00. 
Poszliśmy wszyscy do salonu gdzie była Van i Ell. Usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać film. Gdy się skończył graliśmy w butelkę. Kiedy to nam się znudziło wysłaliśmy Rockiego do sklepu. My przez ten czas omawialiśmy jeszcze dokładniej dzisiejszy dzień. Nagle zadzwonił telefon Vanessy.Odebrała. Jak się później okazało dzwonili rodzice Lau i Van po to by powiedzieć, że ich wyjazd przedłużył się o tydzień. Gdy dziewczyna skończyła rozmawiać do salonu wbiegła Charlie i zaczęła gonić Rylanda. Rocky wrócił w momencie gdy Ryland błagał by go zostawiła w spokoju. Śmialiśmy się do rozpuku z przestraszonego chłopaka. Charlie znudzona bieganiem za nastolatkiem zasnęła. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Ellington poszedł otworzyć. Po chwili wrócił do salonu z Rikerem. Blondyn miał oczy zasłonięte okularami przeciwsłonecznymi. 
- Nie za ciemno ci w tych okularach?- zapytała Vanessa podejrzliwie.
- Nie.-odpowiedział krótko. 
- Ściągaj to. Chyba nie będziesz jak ostatni debil siedział tu w okularach.- powiedział kpiąco Ross.
Riker ściągnął okulary. 
 -----------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć wszystkim. Co u was nowego. Powiem wam w prost. To OSTATNI ROZDZIAŁ PIERWSZEGO SEZONU BLOGA. Chciałam przeprosić, że jest taki krótki. W drugim sezonie będzie się działo. Ale niestety drugi sezon dopiero po feriach, które kończą się 16.02 (dla mnie). Drugi blog założę prawdopodobnie po weekendzie. Ale i tak powiadomię was o tym. To tyle ode mnie.
Efelin♥



niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 21

Rozdział 21
*Oczami Narratora*
          Stali bardzo blisko siebie. Prawie stykali się ciałami. Powoli zaczęli się do siebie zbliżać. Gdy miało dojść do pocałunku nagle usłyszeli, że drzwi do pokoju Rikera się otwierają. Ellington odskoczył od dziewczyny. Wyszedł z łazienki. W drzwiach stał Riker. Po chwili do Ratliffa dołączyła Delly. 
- Nie chce wiedzieć co tam robiliście RAZEM.-powiedział blondyn.- Przyniosłem wam naleśniki. Sam zrobiłem.-dodał z dumą i wyszedł zamykając drzwi na klucz.
- Myślałem, że skarze nas na śmierć głodową.- zaśmiał się Ellington.
- Tak. Nie wiem co lepsze. Śmierć głodowa czy jedzenie zrobione przez Rikera.- oznajmiła Rydel.
- Jadłaś kiedyś coś zrobionego przez niego?
- Kanapki lub jajecznicę.
- To próbujemy te naleśniki? Chyba się nie otrujemy.
- Ok, ale jak się otrujemy to będzie twoja wina.- powiedziała Rydel z powagą.
Zaczęli jeść. Pierwszy gryz z lekkim przestrachem, ale gdy go połknęli zaczęli jeść tak jakby nie jedli przez tydzień. Po trzech minutach zjedli po trzy naleśniki.
- TO BYŁO GENIALNE!!!!-krzyknął Ratliff.
- Wejdę na facebooka.-powiedziała Rydel.
Włączyła laptop Rikera i zalogowała się na portalu. Napisała,, Mój starszy brat robi najlepsze naleśniki na świecie!!!". To samo napisała na twitterze.Wylogowała się i spojrzała na Ella.
- Skąd znałaś jego hasło?- zapytał podejrzliwie.
- To było proste. Hasło to ,,Ness".-powiedziała jakby to było oczywiste.- Wszyscy mają jako hasła imiona, bądź nazwiska jak to w moim przypadku, osób które im się choć odrobinę podobają.
- Czyli wiem jakie hasła mają wszyscy z twojej rodziny oprócz ciebie.- powiedział chłopak.
- Ja też nie wiem jakie ty masz hasło. I nie myśl nawet, że ci powiem swoje. Zaraz. Jak to? Wiesz jakie hasła mają Ross, Rocky i Ryland?-zapytała blondynka.
- Jasne.
- Jakie??
- Nie powiem ci. Chyba, że powiesz mi jakie ty masz hasło.- powiedział chytrze.
- Taa, zapomnij. Po co ci moje hasło.
- Bo chce wiedzieć w kim się kochasz.- krzyknął Ratliff zanim ugryzł się w język.
- Co???- zapytała zdziwiona dziewczyna.
- No...w końcu...jesteśmy...najlepszymi...przyjaciółmi.- jąkał się Ellington.
- Wybacz Ell. Nie mogę.- westchnęłam.
- Rozumiem.- powiedział.
W jego oczach widziałam smutek.
- To może chociaż powiesz jaki jest?- zapytał i od razu się ożywił.
- Jest słodki, szalony, jest jedyny w swoim rodzaju. Co tu jeszcze mogę powiedzieć o najlepszym chłopaku jakiego znam?
- Jak wygląda?
- Jest bardzo przystojny, ma średniej długości, brązowe włosy, jest wyższy ode mnie, często nie mogę oderwać wzroku od jego lśniących, brązowych oczu, ma piękny uśmiech. A ty jakie masz hasło?
- Emmm. Nie mogę ci powiedzieć jak się nazywa, ale powiem ci to co ty mi.
- Dajesz.
- Jest śliczna, ma długie, jasne włosy, brązowe oczy, gdy ją widzę mam ochotę wpić się w jej usta.
Jest bardzo miła, pomocna, dba o swoich przyjaciół bardziej niż o siebie. To najważniejsze co powinnaś o niej wiedzieć.
- Czy ona wie, że...?
- Nie. Traktuje mnie jedynie jako przyjaciela.
- Mam to samo.- oznajmiła Rydel i przytuliła się do chłopaka.
On odwzajemnił jej gest. Oboje czuli ból.
*Oczami Laury*
- Van? Jedziemy na zakupy?- zapytałam.
- Jasne. Tylko się przebiorę.
- To ja też- oznajmiłam i ruszyłyśmy do swoich pokoi. Ubrałam się w to. Poszłam na korytarz. Po kilku minutach dołączyła do mnie Vanessa ubrana tak. Wyszłyśmy na dwór i wsiadłyśmy do samochodu Van. Ona prowadziła, ponieważ ja jeszcze nie mam prawa jazdy. Rodzice nie zgadzają się na jeżdżenie samochodem przed osiemnastymi urodzinami. Podobnie mają Lynchowie.Pojechałyśmy do centrum handlowego. Po trzech godzinach wróciłyśmy do domu. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
- Hej Raini. Co się stało?- zapytałam widząc minę przyjaciółki.
- Moja ciocia i wujek wyjeżdżają, a razem z nimi Isabel, Zendaya i Skai.
- Co? Jak to?- krzyknęłam wpuszczając Raini do środka.
- I Bella powiedziała, że ona też jedzie.
- Ale jak to?
- Wraca do swojego rodzinnego miasta.
- Przy okazji rozmawiałam przed chwilą z Calumem. Dowiedziałam się, że Nick i Dylan też wyjeżdżają.
- A oni z jakich powodów?
- Nick razem ze starszymi braćmi zakłada zespół, a Dylan ma ochotę zagrać w filmach.
- Rozumiem. Kiedy wyjeżdżają?
- Już jutro.
- Co? I dowiaduje się dopiero teraz?
- Wszyscy dowiedzieliśmy się dopiero teraz. Calum i Ross przyjdą do nas za jakieś pięć minut.
- Czemu dowiaduje się o wszystkim jako ostatnia.
- Idziemy jeszcze do Bridgit.
- Ok. To chodźmy.
- A chłopcy?
- Van!! Jak przyjdzie Calum i Ross to powiedz im, że jesteśmy u Bridgit.
- Ok!!!- krzyknęła moja siostra z pokoju.
Wyszłyśmy i udałyśmy się do blondynki. Od razu nam otworzyła.
- Hej Brit. Musimy porozmawiać.- powiedziała Raini.
- Hej, wejdźcie.
*Oczami Vanessy*
Jakieś pięć minut później zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i kogo tam zastałam? Rikera Lyncha we własnej osobie. Za nim zobaczyłam Caluma i Rossa. Cała trójka była uśmiechnięta od ucha do ucha. 
- Cześć Calum, cześć Ross.-uśmiechnęłam się promiennie.- Laura i Raini są u Bridgit. A tak przy okazji co z Rydel? Nie odbiera telefonu. Chciałam z nią pogadać oooo... czymś.
- Riker zamknął ją i Ratliffa za karę w swoim pokoju.
- Aha. To pa.
- Będziesz siedzieć w domu?- zapytał Calum.
- Nie. Jadę jeszcze raz do centrum. Zapomniałam o kilku, rzeczach do pokoju Ella.
- Ok to pa.
- Pa.- powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Na zewnątrz zrobiło się trochę chłodno więc postanowiłam się przebrać. Udałam się do mojego pokoju i tam wybrałam odpowiedni zestaw. Później wzięłam jeszcze torebkę, wpakowałam do miej potrzebne rzeczy i wyszłam. Wsiadłam do mojego samochodu
i pojechałam do Centrum Handlowego. Kupiłam kilka rzeczy o których zapomniałam i wróciłam do domu. Weszłam do domu. Tam zastałam Laurę, Raini, Bellę, Bridgit i Zendaye. Wszystkie były jakię smutne. 
- Co się stało?
- Bella i Zen wyjeżdżają.- oznajmiła Bridgit. 
- Tak mi przykro.- powiedziałam.
Podeszłam do dziewczyn i przytuliłam każdą z osobna. 
- Kiedy wyjeżdżacie?
- Już jutro.- powiedziała smutno Zendaya.
- Szkoda. 
- Musimy już iść.- oznajmiła Bella. - Mamy się jeszcze spakować.- dodała i razem z Zendayą wyszły. 
Ja udałam się do swojego pokoju. Zastanawiałam się co kupić chłopakom na urodziny. Nie jestem chamska i Rikerowi też coś kupię. Nagle do pokoju wbiegła Charlie i wskoczyła mi na kolana. Widząc, że jestem smutna zaczęła lizać mnie po twarzy. Humor od razu mi się poprawił. 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej. Od razu chciałam przeprosić za spóźnienie, ale takie życie. Informuje was, że rozdział pojawi się  najpóźniej 16.01. To trochę długo, ale nie jestem przyzwyczajona dodawać rozdziały w niedziele.  Jak tam po Sylwestrze? Piliście coś? ;) Ja osobiście tylko Picolo. Hheheh.
Efelin♥


 

wtorek, 31 grudnia 2013

Życzenia+ krótkie opowiadanie.

 Siemanko. Chciałabym wam wszystkim życzyć Szczęśliwego, Nowego Roku. Coś mnie naszło żeby napisać krótkie opowiadanie. Oto ono. Są bohaterowie. Powiem, że to jakby opowieść o mnie. Stąd wzięło się imię Evelyn, a Charlotte( imię zmyślone), to moja przyjaciółka. Max( imię zmyślone) to jej młodszy brat. 
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bohaterowie
Imię- Evelyn
Nazwisko-Harris
Wiek- 18 lat
Ksywki- Eve (Iw), Lyne (Lajn)
Imię- Charlotte
Nazwisko- Wood
Wiek- 18 lat
Ksywki- Charlie (Czarli)
 Imię- Max
Nazwisko- Wood
Wiek- 16 lat
Ksywki- Maxi
I R5
 -------------------------------------------------------------------------------------
 Las Vegas, 27 grudnia, 20.00
~~Narrator~~
- Po co tu przyszliśmy?- zapytała Charlotte swojej przyjaciółki.
- Chodźcie.- powiedziała Evelyn i pociągnęła swoich towarzyszy pod klub. 
- Mam ważniejsze sprawy niż imprezowanie.- oznajmił Max.
- Słuchaj koleś. Ratuje ci tyłek, więc rób co mówię. Jasne?- zdenerwowała się Eve.
- A mam wybór.- zapytał szesnastolatek.
- Nie. Wchodzimy do środka. Wy siadacie przy jakimś stoliku, a ja spróbuje zdobyć kasę.
- Dobra. powiedziała Charlie.
Evelyn była ubrana tak, a Charlotte tak. Weszli do środka i się rozdzielili. Evelyn ruszyła do stołu do gry w pokera. Dołączyła się do gry. Wokół stolika zebrało się wiele osób. Między nimi była pewna piątka. Wszyscy dziwili się, że ta młoda dziewczyna wygrywa. Gra skończyła się po godzinie. Evelyn miała dwa razy więcej pieniędzy niż potrzebne było Maxowi. Evelyn odeszła od stolika i po kryjomu podała brunetowi połowę zarobionych pieniędzy. Ten wyszedł z klubu. Nastolatkowie nie wiedzieli jednak, że ktoś im się przygląda. Evelyn i Charlotte postanowiły zostać w klubie. Rozmawiały jakiś czas. 
~~Riker~~
Przyglądałem się dziewczynom siedzącym stolik dalej. Moi bracia również. Tylko Ratliff był zajęty rozmową z moją siostrą. Nagle do dziewczyn podszedł jakiś facet. Wyglądał jakby był w moim wieku. Usłyszałem ich rozmowę, a raczej żądanie mężczyzny.
- Słuchaj mała, albo dasz mi kasę, albo pożałujesz.-powiedział zdenerwowany.
- Jakim prawem mi rozkazujesz?- zapytała dziewczyna wstając.- Nie mam zamiaru oddawać ci moich pieniędzy. Nie moja wina, że jesteś słaby w tą grę.
Chłopak uderzył dziewczynę w twarz, a ta upadła na fotel i zemdlała. Bez namysłu wstałem i podszedłem do kolesia. Walnąłem go z pięści w nos. Poczułem, że jest pod wpływem alkoholu. Rzucił się na mnie i tak zaczęła się nasza walka. Kątem oka widziałem, że ktoś zadzwonił na policję. Rydel i towarzyszka poszkodowanej usiłowały ją obudzić. Nie udawało im się to więc zadzwoniły na pogotowie. Chłopcy próbowali nas rozdzielić, ale nie przerywaliśmy. Ten koleś zasłużył. Do klubu wbiegła policja. Zabrała w faceta i przesłuchali mnie i kilka innych osób. Pojechali. Po kilku minutach przyjechała karetka. Zabrali dziewczynę. Jej przyjaciółka prosiła by mogła pojechać razem z nią jednak oni się nie zgodzili. Odjechali, a my podeszliśmy do dziewczyny.
- Możemy cię podwieźć.-powiedziała moja siostra.
- To miłe, ale chyba pójdę na nogach.- oznajmiła dziewczyna.
- Nie wygłupiaj się. Jest 22.00.- powiedział Ross.
- Chodź. Nic ci nie zrobimy.- zaśmiałem się.
Po półgodzinie byliśmy na miejscu. Weszliśmy do szpitala. Czekaliśmy jeszcze pół godziny. Potem musieliśmy wracać do hotelu. Charlotte została. Gdy wychodziliśmy zauważyłem, że dziewczyna się budzi. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie lekko zdziwiona. Zamknąłem drzwi. Gdy byliśmy w hotelu spakowałem swoje rzeczy, ponieważ jutro mieliśmy wracać do Los Angeles.
Los Angeles, 28 grudnia, 15.30
~~Evelyn~~
Zaraz gdy wyszłam ze szpitala musieliśmy wrócić do Los Angeles. Obecnie siedziałam na plaży z Charlie. Spojrzałam na dziewczynę. Przez jakiś czas nie spuszczała z czegoś oczu. Spojrzałam w tamtą stronę i zauważyłam szóstkę nastolatków. Wśród nich poznałam chłopaka ze szpitala. 
- Charlie, czemu oni byli z tobą w szpitalu?- zapytałam przyjaciółki.
- Zawieźli mnie do szpitala. Ten blondyn w niebieskiej koszuli pobił tego, który cię uderzył.
Jeszcze jakiś czas przyglądałam się mu aż zobaczył, że ktoś na niego patrzy. Odwrócił się i spojrzał na nas. Moja przyjaciółka widząc jego minę, pociągnęła mnie za rękę i ruszyła w ich kierunku.
- Hej, pamiętacie nas?- zapytała.
- Jasne. Jestem Rydel, a wy?
- Jestem Charlotte, ale mówcie mi Charlie, a to jest Evelyn.
- Miło mi poznać. To Ellington, ale mówcie mu Ratliff, to Riker, Rocky, Ross i Ryland.- mówiąc to pokazywała na poszczególnego z chłopaków.
Spędziliśmy mnóstwo czasu i zaprzyjaźniliśmy się.
       
         Miesiąc później.
Minął miesiąc, a my staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę (Max też). Najbardziej z chłopaków zaprzyjaźniłam się z Rikerem, a Charlie z Rossem. Oni, a także Rydel i Ratliff mieli się ku sobie. Niestety R5 musiało wyjechać na trzy miesiące do rodziny. Odwieźliśmy ich na lotnisko. Pożegnaliśmy się z wszystkimi. Oni wsiedli już do samolotu. Ja musiałam pożegnać się jeszcze z Rikerem. Przytuliliśmy się z całej siły. Gdy skończyliśmy się przytulać Riker zrobił coś czego się nie spodziewałam. Po prostu mnie pocałował. Trwalibyśmy w pocałunku dłużej, ale ktoś nam przerwał. Tym kimś była stewardesa.
-Nie ważne co się stanie, nie ważne czy się zakochasz, proszę cię o jedno, nie zapomnij o mnie- powiedział i wsiadł do maszyny.