niedziela, 23 lutego 2014

Powiem wprost.


Powiem wprost













Jest mi bardzo przykro, ale niestety muszę zawiesić bloga. Tak dobrze zrozumieliście. Zawieszam go na zawsze i nie wrócę na tą stronkę. Jednym z powodów jest brak weny i czasu. Zrozumcie. Mam wiele obowiązków i coraz mniej czasu. Jednak nadal będę pisać różne opowiadania, które (na razie) nie będą umieszczane w internecie. Myślałam nad założeniem w przyszłości innego bloga. Na tym blogu umieszczałabym pisane przeze mnie opowiadania. Możliwe, że nawet dokończyłabym tą historię. Jednak nie wiem kiedy i czy w ogóle założę tego bloga. Może on się pojawić w wakacje, wcześniej lub później. No cóż. Na razie muszę zająć się innymi sprawami. To tyle ode mnie.

Być może do napisania
Efelin♥

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 23

Rozdział 23

*Oczami Vanessy*
          Wszystkim zebranym opadła szczena. 
- Boże!! Riker kto ci to zrobił??!- krzyknęła Rydel widząc podbite oko chłopaka. 
- Nie ważne.- powiedział obojętnie Riker.
Nagle coś sobie przypomniałam. 
- Koleś gadaj!!- naskoczył na niego Ratliff.
- Czy... to... Mitchel?- zapytałam cicho.
- Nie. Znaczy nie osobiście. Nasłał jakichś kolesi.- powiedział obojętnie.
- Ilu ich było!- krzyknęła Delly.
- Trzech.
- I masz tylko podbite oko?- zapytała.-I rozciętą wargę?- dodała patrząc na usta chłopaka. 
Ten tylko westchnął i ściągnął z siebie bluzę. (Pod bluzą nie miał podkoszulka.)
Wszyscy otworzyli szeroko oczy ze zdziwienia. Na brzuchu chłopaka był ogromny fioletowy siniak. Cały jego tors i plecy były w siniakach. 
- Jak ty tu doszedłeś?- zapytała oniemiała Laura.
- Jeden z nich pomógł mi dojść do domu.
- Co się tam dokładnie działo?- zapytał Rocky z Rossem i Rylandem w tym samym czasie.

*Oczami Rikera jakiś czas wcześniej*
 Właśnie wracałem do domu ze spaceru. Wszedłem w jakąś uliczkę, na której nie było żadnych ludzi. Nagle zza bloku wyszło trzech kolesi. Zanim zdążyłem zorientować o co chodzi oni rzucili się na mnie. Broniłem się choć wiedziałem, że nie mam szans. Leżałem na ziemi próbując wstać, gdy brunet wyciągnął z kieszeni nóż. Blondyn zauważył to.
- Harry. Mitchel kazał go pobić nie zabić. Mieliśmy go pobić przy użyciu pięści i nóg. Jasne?
- Nie spinaj się.- powiedział drwiąco mężczyzna nazwany Harrym.
Ja w tym czasie trzymając się za głowę przyglądałem się każdemu z osobna. Mój wzrok zatrzymał się na szatynie. On również spojrzał na mnie. Moje oczy rozszerzyły się i gdybym miał siłę wstałbym i przywalił mu.
- Cześć Riker. Znów się spotykamy.-powiedział.- Dobra Harry. Chodź.
Razem z brunetem odeszli. Został tylko blondyn (dokładniej ciemny blondyn).
- Gdzie mieszkasz?- zapytał smutno.
Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- Pomogę ci tam dojść.-wyjaśnił.
- Dwie przecznice dalej.
Pomógł mi wstać i zaprowadził do domu.
- Czemu mi pomogłeś?- zapytałem gdy siedzieliśmy u mnie w salonie.
- Nie pobiłem cię z własnej woli. Zapewne domyśliłeś się, że pracuje dla tego debila, który chce się na tobie zemścić.
Kiwnąłem głową na ,,tak''.
- Jak masz w ogóle na imię?
- Andrew.
- A ten brunet to kto? Nie znam go. 
- To Harry. Przyjaciel Mitchela.
- Czemu pracujesz dla niego?
- Długa historia. Kiedyś ci opowiem.
- Ok. Dobra idę się przebrać. Muszę być o 15.00 u moich przyjaciół.
Pożegnałem chłopaka i poszedłem sie przebrać. Później wyszedłem z domu. Po kilku minutach byłem pod domem Marano. Otworzył mi Ellington. Trochę dziwnie na mnie patrzył. Nie dziwie mu się. Miałem na sobie okulary przeciwsłoneczne, a nawet nie było słońca. W salonie też dziwnie na mnie spoglądali. W końcu kazali mi ściągnąć okulary. Musiałem to zrobić. Oczy wszystkich wyglądały jak pięciozłotówki. Tak jak myślałem zaczęły się pytania typu ,,Kto ci to zrobił?". Opowiedziałem im co się działo.
- Wracałem ze spaceru i jakieś dwie przecznice od naszego domu napadło mnie trzech kolesi. Jeden z nich nawet wyciągnął nóż, ale drugi powstrzymał go. Później dwójka z nich sobie poszła. Został tylko ten, który powstrzymał tego pierwszego. Pomógł mi dojść do domu. Okazało się, że musi pracować dla Mitchela. To tyle.
Oczywiście pominąłem to kto powiedział do mnie ,,Cześć Riker". Rydel nie musi wiedzieć, że wrócił.
- A co chciałaś nam powiedzieć?-zwróciłem się do Laury.
- To akurat nie jest ważne.- powiedziała dziewczyna i popatrzyła na Rydel.
- Idę się przejść.- powiedziała moja siostra.
- My z tobą.- powiedzieli równocześnie Vanessa i Ellington.
Wyszli wolno z domu. Ja powiedziałem reszcie, że idę do łazienki. Tak naprawdę poszedłem do kuchni skąd jest doskonały widok na ulicę. Doszli do zakrętu i się rozdzielili. Vanessa poszła w stronę parku, a reszta w przeciwnym kierunku. Trochę mnie to zdziwiło. Wróciłem do reszty i nie wracaliśmy do tego co się dziś zdarzyło.Zdziwiłem się jednak, że nie wrócili nawet po kilku godzinach. Nagle ktoś napisał do Laury.
- Ej. Rydel pisze, żebyśmy poszli do was.
- Ok to chodźmy.
Wszyscy udaliśmy się do naszego domu. Weszliśmy do środka, a tam zastaliśmy naszych przyjaciół.
- To miało wyglądać inaczej.- tu Van spuściła wzrok.
- Ale skoro wygląda tak to.- dodał Ellington.
- NIESPODZIANKA!!- krzyknęli wszyscy oprócz mnie i Rockiego.
----------------------------------------------------
No więc tak. Rozdział jest krótki. Od teraz wszystkie takie będą. Może w ten sposób będą częściej. 
Oto kilka powodów dla, których będą krótsze.
  1.  Za niedługo kończą się mi ferie.
  2. Muszę się uczyć.
  3. Mam dwa blogi.
  4. Pomagam pisać mojej kuzynce.
Tak, wiem. Niektórzy mają więcej pracy, ale cóż. Wena też ma znaczenie. Nie ważne. Co do nexta to nie wiem kiedy będzie. Nie zaczęłam go jeszcze pisać, ale mam kilka pomysłów.
Efelin♥